O tym, że obiekt będzie otwarty słyszałam na początku
maja. Na Industriadę w tym roku wybrać się nie mogliśmy, ale co się odwlecze …
Napomknęłam Agnieszce o Parku któregoś dla. Reakcja
gwałtowna i natychmiastowa nastąpiła już przy pierwszych moich słowach a
mianowicie „labirynt”. Już więcej tłumaczyć nie musiałam bo moja latorośl już
natychmiast chciała jechać do labiryntu. Poczekać musiała jeszcze dwa dni zanim się wybrałyśmy ale jak już weszła na
teren Parku to radości nie było końca. Oczywiście labirynt poszedł na pierwszy
ogień. Jest on na tyle wysoki, że dzieci nie mogą sobie wyjrzeć za murki. A dla
rodziców kładeczka nad labiryntem. Mogłam spokojnie patrzeć góry jak Aga biega
po labiryncie.
Twórcy Parku chcieli by spełniał on rolę edukacyjną i
oprócz labiryntu jest tu jeszcze mini kopalnia, pomieszczenie camera obscura, ogniwa
fotowoltaniczne, ogromne szkło powiększające pozwalające rozpalać ogień przy
pomocy słońca czy system śrub, śluzy i pompy pokazujące działanie przepływu
wody pozwalające na dużo zabawy.
Jest jeszcze część podziemna, ale
tam nie dotarłyśmy, nie wiem czy Aga nie jest jeszcze na nią za młoda.
Pojechałyśmy do parku zaraz po przedszkolu i siedziałyśmy do zamknięcia,
czyli do 20. Słowo siedziałyśmy jest dużym niedomówieniem, bo choć ławeczek
jest mnogo to tylko mogłam na nie tęsknie zerkać.
Jedno jest pewne … jeszcze tam wrócimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz