Kolejny dzień i kolejne eksperymenty. Tym razem z użyciem
sody, oleju, octu i barwnika.
Do wysokiej szklanki (lepszy byłby wazonik, ale jakoś nie
mogłam znaleźć nic odpowiedniego w domu) wsypujemy opakowanie sody oczyszczonej
– z tym dała sobie radę aga samodzielnie.
Potem dostąpiłam zaszczytu wlania delikatnie – po ściance –
oleju do szklanki. Tak aby sody nie wzburzyć.
Całą resztę robiłam Agnieszka pod moim czujnym okiem. Do
szklanki wlewamy ocet, tak pół szklanki. Wsypujemy barwniki, jak przystało na
Agę znowu ciemne. Udało mi się przemycić do jednej szklanki żółty barwnik.
Potem strzykawką, pipetą bądź jak u nas gruszką nabieramy
octu i wlewamy do oleju i … patrzymy jak krople octu powoli opadają na dół, jak
wywołują reakcję po zetknięciu z sodą i jak z kolei krople idą do góry i buzują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz