Cały czas myślę co by tu jeszcze z Agnieszką fajnego zrobić, ale czasem jest tak że to nie ja wpadnę na jakiś pomysł ale sama Aga właśnie coś wymyśli.
Wracając z przedszkola idziemy przez par i zawsze jakieś skarby w mojej torebce lądują.
I tak któregoś dnia Aga stwierdziła, że zrobimy motyla.
Siada przy stole, pełna powaga i skupienie.
I tłumaczy mi
- mama, teraz obrywamy tu taj liścia, teraz robimy dziurki i wkładamy noski ale delikatnie, pamiętaj.
I tak powoli wyszedł jej faktycznie motyl z liścia udekorowany kwiatami a tułów był z klonowych nosków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz