Aga niszczy ubrania, niszczy w tempie zastraszającym.
W legginsach robi dziury robiąc ślizgi na kolanach. Ręce wyciera w bluzki tworząc wzorzyste plamy, które nie rzadko są już nie do usunięcia.
Takie ubrania zostawiam do chodzenia jeszcze po domu, ale jak ich liczba jest zdecydowanie za duża po prostu je wyrzucam.
I tak, któregoś dnia Aga wyczaiła na wierzchu śmietnika swoje legginsy z dziurami prawie na całe kolana i bluzki permanentnie poplamione i już za małe.
Przyszłą do nas z tym naręczem w ręku i z oburzeniem pyta, kto śmiał wyrzucić jej ubrania, jej dobre ubrania do śmietnika.
Oczywiście przyznałam się do winy i wysłuchałam tyrady:
-nie marnuje się, nie wyrzuca do kosza ubrań jak są jeszcze doskonałe
A tatuś w ten potok słów próbował wtrącić parę słów pochwał oraz paru słów o nie marnowanie innych rzeczy, np. jedzenia. Sytuacja ogólnie była dość komiczna :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz