sobota, 1 sierpnia 2015

ukulturalniamy się

Cały lipiec byłyśmy z Agą w rozjazdach i mimo, że gdzieś tam w pamięci miałam że do nowowybudowanego Muzeum Śląskiego można wchodzić za darmo to jakoś nie było czasu jechać.
Oferta cieszyła się tak wielkim zainteresowaniem, że ku mojej radości przedłużyli darmowe wejścia do 4 sierpnia. No więc pomyślałam sobie, że nie zaszkodzi trochę to moje diablo wcielone ukulturowić, wyjaśnić co to jest sztuka i z czym to się je.

Budowle Muzeum już zewnątrz robią wrażenie i nasuwają skojarzenie z Żeromskim i jego szklanymi domami. Wchodzimy do, w sumie nie za dużej prostokątnej szklanej bryły, która okazuje się być tylko wierzchołkiem góry lodowej ponieważ całe muzeum ma 4 kondygnacje ... w dół.
Najpierw wizyta w szatni, bo choć ciepło i wierzchnich okryć nie posiadamy to jednak balast w postaci Agnieszki deskorolki trzeba zdepozytować (w alternatywie do zabrania na wycieczkę był jeszcze rower więc i tak nie jest źle).
Obrazy Aga przyjęła z entuzjazmem, choć już brak możliwości dotknięcia był ciężki do przeżycia. Nie przygotowana byłam tylko na jedno ... pytania. No dobra, spodziewałam się ale nie aż tylu i tak wnikliwych. Cierpliwie starałam się wytłumaczyć kwestie sztuki, wizji artysty i dowolności w  tworzeniu i wykorzystaniu rodzaju materiału (przy obrazach nie zabrakło również rzeźb). Jedna szczególnie Agnieszkę frapowała. Rzeźba przedstawiająca idące dwie postacie, które miały nogi, torsy i ... i to tyle. Braku rąk jakoś Agnieszka nie zauważyła, ale uparcie drążyła temat gdzie są głowy. Nie pomagało tłumaczenie, że artystka celowo tam głów nie umieściła, że taką miała wizję, którą chciała coś przedstawić itp. itd. Wszystko na nic, głowy muszą być koniec kropka. Poszła ich szukać i znalazła kawałek dalej rzeźbę innej autorki. Dwie głowy, jedna miała powbijane metalowe szpikulce, z drugiej też coś wystawało. Aga patrzy na mnie triumfalnie i mówi:
-widzisz, są głowy.
Na poziomie -4 znalazła moja pociecha coś dla siebie, plaster miodu z dziurami gdzie leciały bajki - legendy śląskie, puzzle z obrazów w skrzyniach, które mogła układać, stół dotykowy z grami, stół jak tablica na którym mogła coś namalować kredami, wielki skamieniały robak, armatka, zabawki (za szybką niestety) i wiele innych ciekawych eksponatów.
Ukulturalnianie uważam za udane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz