Zamek w Pieskowej Skale na Jurze położony jest na skraju Ojcowskiego Parku Narodowego.
Budowla powstała jako ogniwo w łańcuchu fortyfikacyjnym, chroniącym szlak handlowy z Krakowa na Śląsk. Jest pięknie odrestaurowany, ale na tym się jego urok kończy.
Do zwiedzania dostępny jest dziedziniec i dwie lub trzy sale muzealne. Z góry można sobie jeszcze popatrzeć na ogrody. I tyle, finito.
Jak na tak okazałą budowlę to bardzo mało.
Jedyne co nas ucieszyło to darmowe piątki. A akurat w piątek na tę wycieczkę się wybraliśmy więc te kilka sal mogliśmy zwiedzić nic za to nie płacąc.
Studnia, jak zwykle wzbudziła zainteresowała większość z naszej trzyosobowej rodzinki :)
Na tę wycieczkę zabraliśmy ze sobą ciocię, która odwiedziła śląsk.
Płaskorzeźb można było zaobserwować ilość znaczną, Mężuś z córunią zajęli się studnią a mamcia zajęła się płaskorzeźbami, czyli każdy znalazł jakaś fascynację dla siebie.
Bardzo intrygujące coś, a za tym czymś ściana.
Aga nie uwierzyła na słowo tacie, sama też musiała zerknąć.
I kolejny dziwny element zamku nie wiadomo po co i na co znajduje się w tym a nie innym miejscu - kulka na łańcuchu.
I piękny ogród, który można podziwiać jedynie z wysokości. Na pewno bardziej by zachwycił gdyby można go było zobaczyć z bliska.
Pożegnaliśmy się z Zamkiem na Pieskowej Skale bez żalu, w poszukiwaniu innych atrakcji.
Przy samym Zamku znajduje się słynna Maczuga Herkulesa - wapienny ostaniec w kształcie ogromnej maczugi. Czekał nas jedynie króciutki spacerek w ścieżką prowadzącą w dół
Tą ścieżką :)
A na miejscu Aga znalazła sobie skrawek skały na którą można było wejść.
Widok na Zamek spod Maczugi
Maczuga Herkulesa to najpopularniejszy ostaniec w Ojcowskim Parku Narodowym, wznosi się na wysokość 25 metrów.
Maczuga Herkulesa stoi jakby do góry nogami, ustawiona tak ponoć przez samego diabła, na życzenie Twardowskiego.
Mężuś też znalazł jakąś ścieżkę aby wejść ciutkę wyżej
Spod Maczugi Herkulesa prowadzi ścieżka, którą po krótkim i przyjemny spacerku dotarliśmy na parking.
Idąc tą ścieżką nad sobą cały czas mieliśmy widok na zamek.
Natomiast Aga zamkiem najmniej zainteresowana patrzyła w dół. I patrząc tak znalazła niejedną ważkę, gąsienicę i inne robactwo warte w jej mniemaniu upolowaniu.
Napotkaliśmy tablicę pamiątkową i jeziorko.
Jadąc dalej napotkaliśmy kilka takich klimatycznych miejsc, w jednym z nich zatrzymaliśmy się na posiłek. Może nie tani, ale za to bardzo smaczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz