Bardzo smaczna alternatywa dla łasuchów, zwłaszcza jeśli z niechęcią sięgają po warzywka. Przy czym babeczki są bardzo proste w wykonaniu i nawet moja 3 letnia córka nie miała ze zrobieniem ich żadnego problemu. Ja ograniczam się do pilnowania czy ilość składników jest prawidłowa a przy odmierzaniu łyżeczkowych składników trzymam za czubek rączki (steruję :)
Składniki:
Składniki:
- Kilka marchewek (tak aby po starciu wyszły 2 szklanki. Tarłam już na drobnych i nieco większych oczkach i za każdym razem wychodziły dobre, aczkolwiek przy drobnych oczkach wychodzą bardziej wilgotne. Przy tych pierwszych potrzeba więcej marchewki)
- 1 ½ szklanki mąki pszennej
- 1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
- ½ łyżeczki sody
- ½ łyżeczka soli
- 1 łyżeczka cynamonu
- ½ łyżeczki imbiru
- ¼ łyżeczki gałki muszkatołowej
- ¾ szklanki oleju
- 3 całe jajka
- 1 szklanka cukru
Lukier:
- ½ szklanki cukru pudru
- 1-2 łyżki soku z cytryny, pomarańczy lub wody mineralnej (co kto lubi czy woli). Można zrobić z całej szklanki cukru pudru, ale u nas raczej symbolicznie babeczki się smaruje. Tyle aby posypka się przykleiła.
Dodatkowo:
- Posypka
- Dekoracje (Swego czasu wyszło bodajże 5 numerów fajnej gazetki wydawnictwa Eaglemoss: „Disney Magiczne Wypieki”. Szkoda, że tylko te kilka bo gazetka była naprawdę fajna.)
Wykonanie:
Do startej marchewki dodajemy cukier, jajka i olej.
Mieszamy.
W osobnej większej miseczce łączymy suche składniki i dodajemy
masę marchwiową. Wszystko dokładnie mieszamy i nakładamy do foremek na maffiny
tak do ¾ wysokości spokojnie. Wyrastają, ale jeszcze mi się nie zdążyło aby „uciekły”
z foremek. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 1800C tak około 20-30
minut.
W tym czasie można przygotować lukier. Masa ma być lekko
lejąca. Babeczki zaraz po upieczeniu wyciągamy z piekarnika i jeszcze ciepłe smarujemy
i posypujemy posypką, dekorujemy wedle uznana.
Oczywiście można upiec babeczki i tylko polakierować. Ale ponieważ
u nas większość czynności wykonuje Agnieszka to nie ma mowy aby babeczki nie
były udekorowane a kuchnia czysta.
Hmm ... i którą by tu zjeść najpierw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz